Tajemniczy krzyż partyzancki w środku lasu. Zadziele – Kamienica – Zakopiec

     W 2016 r., dzięki pomocy p. Tomasza Wydry z Zadziela, natrafiłem na ciekawą rzecz, dotychczas mi nieznaną – krzyż partyzancki na wzniesieniu Kamienica, właśnie na Zadzielu. Na krzyżu widniała tabliczka następującej treści: 

DNIA 22.X.1943 r. 
ZOSTALI ROZSTRZELANI
PRZEZ HITLEROWCÓW
PARTYZANCI WARSZAWSCY
* MIERZANOWSKI
* AMBROZIEWICZ
*IDZIKOWSKI
*PAWŁOWSKI
MIEJSCE TO UPAMIĘTNIONO
W 40. ROCZNICZĘ WYBUCHU
II WOJNY ŚWIATOWEJ

Nie wiedząc wiele o tym miejscu, ani o poległych partyzantach, podjęliśmy próbę rozwiązania zagadki. Mieszkańcy Zadziela skierowali nas do p. Piotra Skwarczka, mieszkającego na pograniczu Dobrej i Stróży. Opowiedział nam następującą historię, tak jak zapamiętał owe wydarzenia, mając wówczas 9 lat:
Owi zamordowani mieli być partyzantami z Warszawy. Jeden z nich miał być synem pułkownika wojskowego, drugi synem dyrektora banku. Partyzanci ci mieli ukrywać się po rozbrojeniu posterunków Policji w Skrzydlnej i Tymbarku. Kierowani byli przez miejscowych do Kamienicy k. Limanowej, ale nie znając terenu, trafili na Kamienicę w osiedlu Zakopiec, na Zadzielu. Partyzanci wcześniej myli się w domu rodzinnym p. Skwarczka, przebywała z nimi również sanitariuszka. Ojciec naszego rozmówcy – Jan Skwarczek wracał do domu i naszedł na Niemców, którzy od razu go aresztowali. Nie wiedział bowiem, że w jego domu schronili się partyzanci. Aresztowano więc jego i sanitariuszkę, pozostali uciekli w głąb lasu. Uwięziono ich w budynku starej gminy w Dobrej. O aresztowaniu Jana Skwarczka miał dowiedzieć się skrzydlański proboszcz, ks. Roman Mizera. Udał się więc do Dobrej wraz z organistą Józefem Koniecznym (ten znał dobrze język niemiecki), wstawili się za aresztowanym i doprowadzili do uwolnienia go.
Według relacji naszego rozmówcy, dwóch partyzantów miało popełnić samobójstwo – podobno byli to kuzyni. O czwartym nie wiedział nic. Zabity przez Niemców miał być tylko jeden (nieopodal wąwozu przy domu pp. Skwarczków). Niemiec, który strzelał do partyzanta, był bardzo wysoki, dzięki czemu z łatwością ich dogonił. Oprócz wspomnianych na tabliczce na krzyżu, mógł być jeszcze z nimi jeden, nazwiskiem Pyrć, o którego dalszych losach nie wiadomo. Na rodzinę Skwarczków padł strach, czy nie zostaną aresztowani jak ich ojciec. Dzieci było sześcioro.
W 1984 r. do p. Skwarczka przyjechały dwie kobiety, przebywające na wczasach w pobliskiej Przenoszy. Miały być związane z owymi partyzantami – jedna z nich miała z którymś syna, jednakże p. Skwarczek nie pamiętał już, o którego chodziło.
Ciała partyzantów zwieźli mieszkańcy Porąbki na cmentarz w Skrzydlnej – tam ich pochowano, gdyż w Stróży nie było wówczas parafii. Na miejscu ich zabójstwa mieszkańcy postawili okolicznościowy krzyż, poświęcony przez ks. Romana Mizerę. Początkowo miejscem tym miała opiekować się straż pożarna – partyzanci przyjechali tutaj pod znakiem tej organizacji.

Wspomnienia te są tylko wynikiem spisanej na szybko rozmowy z p. Piotrem Skwarczkiem, na podstawie jego osobistej pamięci. Historia pozostała jednak nierozwiązana, aż do teraz.

W kwietniu 2021 r. w „Dzienniku Polskim” ukazał się artykuł dr. Dawida Golika z Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie, wyjaśniający historię owych partyzantów, na podstawie kwerendy w dokumentach archiwalnych. Jest ona zbieżna z wersją zapamiętaną przez p. Piotra Skwarczka.

Według ustaleń historyka, w 1939 r. strażacy pożarnicy zawodowcy zaczęli organizować oddziały konspiracyjne. Była to organizacja o nazwie Strażacki Ruch Konspiracyjny oraz o kryptonimie „Skała„. Organizacja ta prowadziła samodzielne szkolenia. Podzielona była na obszary i obwody. Od 1942 r. funkcjonował obwód „Skały” przy Powiatowej Szkole Pożarniczej w Starym Sączu. Jesienią 1943 r. na Sądecczyznę dotarł kolejny turnus strażaków, którzy mieli być przeszkoleni nie tylko pożarniczo, ale i w kierunku działalności partyzanckiej. Pochodzili właśnie z Warszawy. W rejon Dobrej, Skrzydlnej i Raciechowic dostali się w połowie października 1943 r. 21 dnia tegoż miesiąca dokonali pierwszej operacji zbrojnej, napadając na posterunek policji w Skrzydlnej. Z posterunku mieli zabrać broń i amunicję. W czasie akcji ranny w nogę został ppor. Andrzej Mierzanowski. Ze Skrzydlnej udali się do Stróży, gdzie stacjonowali w osiedlu Zakopiec (Za Kopcem). Niemiecka obława jednak ich dosięgnęła i stoczywszy walkę, zmusiła do rozproszenia się (nie udało się aresztować strażaków). W miejscowym lasku znaleziono dwa ciała – postrzelonego przez Niemców na rynku w Skrzydlnej Mierzanowskiego i jego kolegi Zbigniewa Pawłowskiego, który nie mając już siły nieść rannego, zastrzelił jego i siebie.
W lesie „Kamienica” miało polec pięciu partyzantów: Kazimierz Ambroziński, Ryszard Idzikowski, Artur Michalewski (niewymieniony na tabliczce na krzyżu) oraz wspomniani już Andrzej Mierzanowski i Zbigniew Pawłowski. Pozostała część oddziału miała uciec w kierunku Raciechowic, skąd bezpiecznie przedostali się z powrotem do Warszawy.

Tak to przedstawiają się losy krzyża w lesie Kamienica na Zadzielu k. Dobrej. Obecnie miejscejm tym, jako symbolicznym grobem, opiekują się uczniowie Szkoły Podstawowej w Stróży. Prezentowane w artykule fotografie przedstawiają stan na 2016 r.

 Zastanawia jednak jeszcze fakt ustawienia samego krzyża i poświęcenia go. Jeżeli miał konsekrować go ks. Roman Mizera (jak mówił p. Piotr Skwarczek), wydarzenia to musiałoby odbyć się przed 1974 r., kiedy to dawny proboszcz skrzydlański zmarł. Wiadomo, iż urząd proboszcza sprawował do 27 V 1974 r., wówczas zrezygnował z powodów zdrowotnych. Rezydował początkowo w Skrzydlnej, następnie po dłuższym pobycie w szpitalu w Bytomiu, przeniósł się do Powroźnika, gdzie zmarł 25 XII 1974 r. Pochowany jest na cmentarzu w Skrzydlnej. Krzyż zatem musiał powstać przed tymi datami, co jednak wyklucza napisy na tabliczce. Pierwotny napis głosił, iż krzyż postawiono w „35 rocznicę PRL”, a zatem mogłoby to być w 1987 r. Wówczas nie mógłby go poświęcić ks. Mizera – od kilkunastu lat już nieżyjący. Obecny napis głosi, iż krzyż postawiono w „40 rocznicę wybuchu II wojny światowej”, a zatem byłby to rok 1979, czyli znów niemożliwym jest, aby poświęcił go ks. Mizera. Pamięć ludzka bywa zawodna – informację o poświęceniu przez ks. Mizerę przekazał p. Piotr Skwarczek, tak jak pamiętał. Kiedy jednak upamiętniono owo miejsce – pozostaje nadal zagadką, która zapewne wkrótce się wyjaśni.

Klikając w tym miejscu, można przeczytać cały artykuł p. Dawida Golika pt. „Strażacka Skała”. Artykuł ukazał się w „Dzienniku Polskim” 1 kwietnia 2021 r.

Adrian Cieślik

Facebook
Skip to content